Dziabałam wełnę, dziabałam (nawet igłę złamałam :( buuuu... pierwszą, choć pewnie nie ostatnią) i wydziabałam. Tak powstała moja pierwsza broszka filcowa - turkusowy kwiat (chyba nigdy nie uda mi się tego koloru uchwycić, podobnie jak fioletu - środek to ciemny fiolet). Nie zmierzyłam jakiej jest wielkości, a prezencik powędrował już do solenizantki :) ale maleńki ten kwiatek nie jest ;)
na bluzeczce (na sweterku/żakiecie czy np. torebce będzie lepiej wyglądał niż na letniej koszulce ;))Dorobiłam też na szydełku kilka metrów łańcuszka z białej włóczki (zeszło jakieś 50g), na szyi może wyglądać np. tak jak szalik (zaplątany jak bawełniane zamotki):
A tu już sznurek razem z broszką:I inna wersja (sznurek jest złączony tylko końcami, poza tym można go plątać do woli, pozostawiam do dyspozycji obdarowanej):
Wersji oczywiście może być wiele :D wszystko zależy od inwencji twórczej właścicielki ;)
Pozdrawiam serdecznie i bezdeszczowej niedzieli życzę :*
Bardzo fajnie wychodzi Ci filcowanie! :)
OdpowiedzUsuńw filcowaniu nabierasz już niezłej wprawy... :))
OdpowiedzUsuńa moja Mama kilka miesięcy temu zaplotła podobny sznurek (ze starego T-Shirtu :D), ale warkoczyki zrobiła grubsze (bo u Ciebie to też warkoczyki, prawda? ;)). I pomyśleć, jak łatwo sobie taką "sznurkową" biżuterię zrobić a jakie są ceny w sklepach za taki wytworek :D
Aleś ty zdolna! Podoba mi się, zwłaszcza pomysł biżyteryjny. :)
OdpowiedzUsuńBaaaaardzo ładny:)
OdpowiedzUsuńkopara opadła:)
OdpowiedzUsuńŚwietne ozdoby zrobiłaś! I jak ładnie się razem prezentują!:)
OdpowiedzUsuńŚliczny komplecik wyszedł.Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńKomplet rewelacyjny - choć sam sznurek też wygląda extra - pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńDzięki u nas spokojnie ale na dole miasta co niektórzy mieli wodę w piwnicach - gorzej z okolicą .......