Na sucho już próbowałam, przyszła pora na filcowanie na mokro. Na pierwszy ogień poszedł kwiatek. W filcowaniu pomógł Michał :) Nie tyle czesanka, co woda z mydłem go przyciągnęły ;) Efekt filcowania przedstawia się tak:
A potem wymyśliłam, że może jeszcze coś zrobię, chciałam torebkę... No cóż, nie zawsze wszystko idzie zgodnie z planem. Torebki tym razem nie będzie, będzie chyba etui na druty i szydełka ;) a może jeszcze coś innego. "Coś" wygląda tak:Ale nie poddam się i kiedyś torebkę zmontuję ;)
Pozdrawiam gorąco i wiosennie :)
p.s. moje dziecię dziś skończyło 6 miesięcy, czas mi gdzieś między palcami ucieka, nie wiem kiedy to minęło...
Fajnie Ci to wyszło, jak na pierwszy raz to wręcz rewelacja. Też muszę wreszcie spróbować filcowania na mokro :)
OdpowiedzUsuńNo przecudnie Wam to wyszło!!!!
OdpowiedzUsuńSuper wyszlo:))Oj czas pedzi do przodu nieublaganie:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Asia
Kwiatek jest super! ja też siedze w moim 3 miesięczniakiem na rękach i dziwię się, że już wiosna :)
OdpowiedzUsuńAle śliczne, zwłaszcza etui;)
OdpowiedzUsuńpodziwiam efekt bo sama próbuje i marnie mi to idzie ;) :)
OdpowiedzUsuńpierwsze koty za ploty ... jak to powiadają !!!
OdpowiedzUsuńa ja Tobie powiem, że skoro to Twój pierwszy raz ... wyszło rewelacyjnie :)))
ja nawet nie próbuję ... filcownie mnie przeraża !!!
cudny kwiat :)))
pozdrawiam - bea (dla jasności ... Beata K. z ,,pogaduchy przy robótce,,)