Aaaaa... zaszalałam ;)
mój pierwszy w życiu kiermasz (i pewnie nie ostatni)
zimno (jakieś -4st przez cały dzień), 11 godzin na mrozie, wieczorem czułam się jak mrożonka wyjęta z zamrażarki (biedne te wszystkie kotlety, groszki... muszą się paskudnie czuć przy rozmrażaniu ;p), ale było fajnie :D nawet udało się co nie co sprzedać :)
Byłam z mamą, która miała całą masę kartek świątecznych.
Na początek zapowiedź z gazety, że kiermasz się odbędzie ;)
A tak prezentowało się nasze stoisko wieczorem (fotki dzienne w aparacie mamy, a aparat powędrował z mamą do pracy ;))
o, znalazło się zdjęcie za dnia robione ;)
W tle, pod samym kościołem, widać już tylko rusztowanie po naszym stoisku ;)Pozdrawiam serdecznie i tak trochę już zimowo, choć jeszcze jesień... ;)
Buźka :*
wspaniale bylo, ja jestem zadowolona chociaz zmarznieta
OdpowiedzUsuń