Żółty maluszek z zielonym serduchem. Palca też dziabnęłam na dobry początek ;) Tą oto małżową świnką (dziabana rano z myślą o nim /nie żeby vodoo czy coś w tym stylu ;p/ ponoć będzie w autku mu dyndać) rozpoczęłam przygodę z filcowaniem na sucho (na mokro jeszcze nie próbowałam):
Żeby za trudno na początek nie było, z szuflady wyjęłam foremkę do ciastek i dziabałam w foremce :D A czemu świnka? bo pierwsza z brzegu była ;p
Jak połączyć dwie świnki w jedną, żeby sznurek ze środka wystawał, przeczytałam tutaj :)
Pozdrawiam wszystkich serdecznie :*
ooooo... jakaż ona jest... dziabnięta :DD żartuję, oczywiście "słodka" chciałam napisać, bo taka jest w rzeczywistości :P
OdpowiedzUsuńjeszcze to zielone serduszko w środeczku... ;)
Jaka śliczna:)
OdpowiedzUsuńNo proszę, widzę, że nieźle ci wychodzą pierwsze kroczki w filcowaniu. :)
OdpowiedzUsuń