malutka karteczka, wymiarów nie pamiętam... kwiatuszek z Primy - rozmiarowo ten mniejszy z tuby, nie bardzo widać na zdjęciu, ale pokryty glossy accents (i postemplowany, co już widać). Kropeczki też z glossy accents. I muszę stwierdzić, że preparat jest świetny :D (podobnie jak jego kolega crackle accents)
Cieszę się bardzo, że spodobał się wam LO z poprzedniego posta :) no i kwiatuchy :D zastanawiałam się, co tu zrobić, żeby były inne i chyba się udało :D dziękuję za miłe komentarze :*
Idę zaraz pogrzebać przy biurku. Pomysłów mnóstwo, nie wiem za co się zabrać ;) W nawiązaniu do wcześniejszych "smętnych" postów... zaczyna się układać :D póki co jest pozytywnie :) i tu również dziękuję za miłe słowa :)
wiem jedno (nie od dziś zresztą) "co mnie nie zabije, to mnie wzmocni"... coś w tym jest... a że człowiek istotą błądzącą jest? że czasem musi kopniaka dostać, żeby coś zrozumieć (zwłaszcza własną głupotę)? cóż, nic na to chyba nie poradzimy...
Pozdrawiam gorąco tuzaglądaczy :*
Widzę,że i u Ciebie marazm odchodzi?:) To super:* Ja już się o siebie zaczęłam martwić:>:)
OdpowiedzUsuńSuper kartoszka:*
Glossy uwielbiam, crackle jeszcze nie mam;)
glossy mi się marzy, ładnie go wykorzystałaś;)
OdpowiedzUsuńO, widzę, że złapałaś wenę :) Niech Cię nie opuszcza :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko!
Śliczna karteluszka :)
OdpowiedzUsuń