Ufff... skończyłam :) jakieś 3 godziny... bez krochmalenia oczywiście... wymęczyłam palce i kręgosłup... ale i tak wam pokażę :D nie jest idealna, ale hmmm... podoba mi się :D myślę, że uda mi się ułożyć i rozprasować ją tak, żeby troszkę lepiej wyglądała :)
I tak nieskromnie napiszę... Dumna z siebie jestem :D zwłaszcza, że (powtarzam się;)) to moje początki... Pojęcia nie mam, jak odczytywać schematy rysunkowe, więc robię to, co w danej chwili przychodzi mi do głowy. Nie wiedziałam jak serwetka będzie wyglądać, dopóki jej nie skończyłam... No, ale ja często tak mam :) przy kartkach też... Po prostu daję się ponieść wyobraźni...
Już nie zanudzam i zmykam spać :D A na serwetkę sobie zerknijcie (oczywiście biała jest - balans bieli do bani:/)
śliczna jest!! Masz powody do dumy :)
OdpowiedzUsuńBardzo mi się podoba :D Jak to są Twoje początki w serwetkowaniu, to boję się co będzie potem :D
Ślicznie jets Kasiu. Twoje początki są bardzo udane.
OdpowiedzUsuńpozdrawiam :*
Piękna!
OdpowiedzUsuń