Uśmiałam się, powkurzałam, ale jest... Ścieg pejotlowy... prosty -teraz, wokół kaboszonu poszedł sprawnie, bez zająknięcia wręcz, ale nad "dyndającą" częścią siedziałam chyba z godzinę, szyłam, prułam, szyłam, prułam... nad ranem poszłam spać, śnił mi się... Wstałam, i nadal prułam, hahaha... Bo geniusz to geniusz, za Chiny rozgryźć obrazka nie może ;) Ale udało się i mam pierwszy wisiorek wykonany haftem koralikowym :D
Żyłkę kocham... za jej asertywność i brak chęci współpracy przy haftowaniu ;p
Kaboszon dość wysoki był, więc i wisiorek taki wyszedł.... Małż się śmieje i nazwał go "trzecim okiem" jak na szyi powiesiłam... Nie ma jak męska wyobraźnia ;p za to Michaś wziął do ręki i stwierdził "ładne zrobiłaś". No, to mi się podoba ;)
A wisiorek wygląda tak (szklany kaboszon, żyłka i koraliki Toho):
Jeszcze dużo ćwiczeń przede mną, ale i tak jak na pierwszy raz... zadowolona jestem ;)
Właściwie to papierowo miało być, ale papierowy cosik schnie, będzie się jeszcze jakiś czas robił, więc nie do pokazania na dziś.
Gorące pozdrowienia przesyłam :***
wow efekt powalający! I to pierwszy raz? Gratuluje i aż się boję co nowego niedługo zmajstrujesz ;) Widzę, że nosi Ciebie od techniki do techniki :)
OdpowiedzUsuńŚliczny jest Kasiu! :D
OdpowiedzUsuńpodoba mi sie
OdpowiedzUsuńŚliczny "kaboszon" - gratuluję :)
OdpowiedzUsuńWow, przede wszystkim gratuluję ogromnej cierpliwości. Ostatnio pod okiem Calisty próbowałam haftu koralikowego, wciąż pomyłki, plątanie nitki...szybko dałam sobie spokój ;)
OdpowiedzUsuńTwój wisior robi wrażenie - jest piękny!
Bardzo ladnie wyszedl.
OdpowiedzUsuńbardzo dziękuję za te miłe, budujące komentarze :D zwłaszcza, że ten haft, jak się okazuje, niewiele ma wspólnego z nawlekaniem koralików "za małolata" i stworzenie wisiorka zajęło mi duuuużo czasu ;)
OdpowiedzUsuńAle cudo...wow!!!Dziękuję za odwiedzinki na blogu i miłe słowa:) Pozdrawiam serdecznie*
OdpowiedzUsuńDzień dobry. Bardzo to jest fajne i pomyśleć że to są koraliki.
OdpowiedzUsuńDobrego dnia Kuba.