padłam... po dzisiejszej rehabilitacji czuję się mega połamana :/ a jeszcze awantura jaką mi Michał sprezentował po wyjściu z poradni... nie chciał jechać do domu, chciał zostać, darł się jak opętany, przy samochodzie chyba wieczność walczyliśmy, żeby w końcu przestał ryczeć i usiadł w foteliku... wiem jedno - nie brać dziecka na rehabilitację, bo potem jest cyrk :( ale co zrobić? samego w domu przecież nie zostawię... tak więc Michaś zasnął w aucie, ja troszkę później w wyrku :) przespaliśmy popołudnie, wieczór jest nasz :D
Teraz popijam herbatkę bananową i przeglądam fotki na dysku. Wrzucę tu np wczorajszy księżyc widziany z Michała pokoju... :D
Księżyc każdy widział, więc pokażę wam kartki, które powstały już jakiś czas temu:
zbliżenie (cała pokryta jest pudrem do embossingu na stemplu z fragmentem jakiegoś pisma - efekt fajny, przynajmniej mi się podoba)środek:
fajne kartki :*
OdpowiedzUsuńżyczę by już wiecej takie straszne rehabilitacje Ci sie nie zdarzały ;)
choineczki piorkowe z poprzedniego postu fajowskie;)
Piękne karteczki. A księżyc też lubimy podziwiać... :)
OdpowiedzUsuńHeh to miałaś przygody;) A Michaś tak grzeczniutko wygląda...:):):)
OdpowiedzUsuńKsiężyc-boski!
A o kartkach nie wspomnę! Ta w szarościach cudna!!!