Stara koszulka, którą dawno temu w pracy dostałam, miała wylądować na śmietniku. Jakoś tak wyszło, że została, a że maszyna szyje, to koszulka została poddana przeróbce. Tak wyglądała przed, czyli zwykła czerwona polówka:
tak wygląda teraz, nadruk z pleców wylądował z przodu jako kieszonka, kołnierzyk "przesunięty" niżej, odcięty dół jako sznureczki:
a tu już na moim małym bohaterze ;) pomocniku (zdjęcia fatalne, model nie bardzo chciał współpracować, ściągał co chwilę, dlatego fartuszek krzywo na nim leży):
i z tyłu:
Wiem, że żadna tam rewelacja, ale może w końcu po gotowaniu/pieczeniu/mieszaniu całego od razu przebierać nie będę musiała ;) No i wiem, że w sklepie kilka złotych to kosztuje, więc pewnie się nie opłacało szyć, ale co tam ;)
Pozdrawiam wszystkich serdecznie :*
Bardzo pomysłowe no i wspaniale prezentuje się po przeróbce :)
OdpowiedzUsuńBardzo ladnie- buziaki
OdpowiedzUsuńjesteś niesamowicie pomysłowa
OdpowiedzUsuńrewelacja czy nie rewelacja, ale pomysł z pewnością jest rewelacyjny!
OdpowiedzUsuńGlinka :* dziękuję
OdpowiedzUsuńmami - dziękuję:*
Duś :* dzięki wielkie (na zarządzaniu zasobami ludzki robiliśmy test - wyszło, że jestem typem innowatora ;p)
nati :* dzięki, chodziło mi o to, że fartuszek w sumie żadną rewelacją (nawet, a może zwłaszcza) krawiecką nie jest ;)
No to co, że w sklepie za parę groszy ale ... ale takiego fartuszka na pewno nie kupisz ... i nie rozważaj czy się opłaca czy nie opłaca .... tu nie o to chodzi:)
OdpowiedzUsuńDanusiu, oczywiście że mi się opłaca :) raczej chodzi mi o to, że ktoś powie, "po co się męczyć, jak szmatkę kupić można, do tego prąd itp itd, ble ble ble", a znam takie osoby. Pewnie też znasz ;)
OdpowiedzUsuńno i takiego nie kupię, masz rację (bo koszulki były limitowane dla pracowników ;))
Ile ja się takich bzdetów nasłuchałam! Kiedyś nie potrafiłam odpowiednio odpowiedzieć na takie ble ble ble .... po nocach szyłam, dziergałam, przerabiałam (ja z tych czasów kiedy ,,nic,, nie było:)) bo pięcioro dzieci trzeba było ubrać i nie tylko:)
OdpowiedzUsuńKiedyś usłyszałam od takiej paniusi ,,pięcioro dzieci a zawsze tak ładnie ubrane,, - odpowiedziałam wtedy ,,bo proszę pani, ja mam talent,, - to był moment przełomowy kiedy nauczyłam się reagować na głupie gadanie:)
O tym głupim, destrukcyjnym gadaniu na temat mojej twórczości mogłabym książkę napisać:)
to może pomyśl o takiej książce? :D myślę że w dzisiejszych czasach sieciówek odzieżowych (tylko kasę mieć) zrobiłaby furorę.
OdpowiedzUsuńI tak jak pod poprzednim postem napisałaś - nie sztuką jest kupić gotowe, ale zrobić "coś z niczego"...
Na szczęście wydaje mi się, że to podejście zaczyna się powolutku zmieniać, coraz więcej osób dostrzega i docenia unikalność w zalewie masowej chińszczyzny. Pomysł świetny, mam nadzieję, że model go z czasem doceni!
OdpowiedzUsuńGunnila dziękuję :*
OdpowiedzUsuńmodel nie ma wyjścia, jak nie założy, nie pomoże w kuchni, a tu już ból ;) a tak serio, to wczoraj nie miał ochoty na przymierzanie (znacie mężczyzn, którzy lubią co chwilę coś przymierzać?)
A podejście powoli się zmienia, jednak zauważyłam, że ludzie chcą 'jedyne, niepowtarzalne, oryginalne' za cenę chińszczyzny. I myślę, że tu tkwi problem. Dlatego nadal większości się nie opłaca. Nie stać nas na to.
Domowe przeróbki uważam za świetną, pożyteczną zabawę :D Choćby miało raz posłużyć, a często nowe wcielenie starej szmatki służy długo ;)
Pomysł genialny i wykonanie fantastyczne!
OdpowiedzUsuńBędę go kiedyś musiała wykorzystać, oczywiście jeśli pozwolisz :)
Anulka dziękuję:*
OdpowiedzUsuńKarola również dziękuję :* pewnie, że pozwalam :D wykorzystuj i chwal się!
fartuszek pierwsza klasa!!! super pomysł!!
OdpowiedzUsuńŚwietny pomysł i wykonanie;-))) ja się biorę za fartuszek dla córci ale jak zwykle czasu brak...
OdpowiedzUsuń