...czyli znany nam dobrze recycling (swoją drogą ciekawe dlaczego akurat angielskie a nie niemieckie określenie wdarło się do języka polskiego ;p), tu bardziej może altered art ;p
Naszło mnie dzisiaj i musiałam coś zrobić...
Szybki, śmieciowy kalendarzyk dla mnie, czyli szewc czasem też w butach chodzi ;p
Składniki: 3 karty telefoniczne, papier ILSowy "Amber", kalendarzyk kieszonkowy (portfelowy?) jednej z partii otrzymany w ramach kampanii wyborczej (dziwnym trafen od razu do kosza nie poszedł), paryskie motywy (poza tym na okładce) wycięte z prospektu jednego z niemieckich sklepów, tasiemki wygrane w candy u Arlety (chyba się jeszcze nie pochwaliłam wygraną? no to się chwalę :D) , stemple Lost & Found z białym pudrem do embossingu i chyba wsio. A, jeszcze gdzie niegdzie crackle accents i biały pisak. Zbindowane do torebki powędrowało :D
A wygląda tak:
Że taki byle jaki i nie dopracowany? Aj tam, aj tam... w torebce i tak wiele przejdzie i będzie jeszcze gorszy na koniec roku ;p
Pozdrawiam wszystkich serdecznie
Buziale ślę :***
Świetny ekologiczny pomysł na niepowtarzalny osobisty kalendarzyk!
OdpowiedzUsuńCiekawy pomysł, ciekawy kobiecy gadżet :)
OdpowiedzUsuńPrześliczny,ciekawy i pomysłowy!
OdpowiedzUsuńBardzo mi się podoba:))Super!
Ciepło pozdrawiam i dziękuję za odwiedzinki na blogu. Buziak wielki!
Fajowy kalendarz, embos i koronki mnie urzekły :-)
OdpowiedzUsuńA wiadomo, jak będzie wyglądał na koniec roku hihihi
niesamowicie mi sie podoba!! :)
OdpowiedzUsuńtaki super... ;)
Po prostu mowę mi odjęło! Jest świetny:)
OdpowiedzUsuńnie byle jaki, tylko pelen uroku, cudny jest!!!
OdpowiedzUsuńocham i acham :)
dziekuje za komentarz u mnie :)